Różnice w poziomie zaangażowania

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

nagaczekolada
Początkujący
Początkujący
Posty: 2
Rejestracja: 05 sty 2008, 00:05
Skąd: PL
Płeć:

Różnice w poziomie zaangażowania

Postautor: nagaczekolada » 05 sty 2008, 15:52

Związałem się z dziewczyną, której nie kocham. Chciałem dać szansę sobie, jej i "nam" - podobałem jej się od dawna, choć dowiedziałem się o tym niedługo przed związaniem się z nią. Od początku zaznaczełem, że jeśli już związek, to w formie partnerskiej, bez totalnego zaangażowania od początku jakim jest miłość (która na tamten czas była niemożliwa, nie było jej). Ona to akceptowała, popierała nawet.
Obecnie wszystko wskazuje na to, że jej zaangażowanie rośnie dużo szybciej niż moje. Dla mnie jest teraz o wiele ważniejsza niż pół roku temu, ale wciąż nie czuję, że to "ta jedyna". Żadne z nas nie wyznało werbalnie drugiemu miłości. Mieszkamy razem średnio 5-6dni w tygodniu (studia, powiedzmy środek magisterki). Seks daje nam satysfakcję, problemy rozwiązujemy wspólnie, możemy na sobie polegać, nasze rodziny nas lubią, działamy na siebie nawzajem zarówno pod względem osobowości, jak i cielesności. Tyle że w jej wydaniu, to wszystko jest intensywniejsze, dalej zaszło. Trudno określić jak daleko. Moje stanowisko jest takie, jak na początku - chcę dawać jej szczęście, być z nią i dla niej; ale do tej pory się nie zakochałem. Chociaż chciałbym, lecz na siłę to przecież niemożliwe. A do pełnego związku konieczne. A co, jeśli mimowolnie, kiedyś, pokocham inną? Oboje się tego boimy, choć to niewypowiedziana obawa.

Pytanie: co w takiej sytuacji zrobiłby dupek? bo tego chcę uniknąć.
Opcje:
- zakończenie związku teraz - ból dla nas obojga
- zakończenie związku później (pod wpływem innej kobiety, ewentualnej frustracji jej lub mojej etc.) - pewnie jeszcze większy ból
- trwanie, walczenie o związek (co robię aktualnie i uważam za słuszne. ten post wyraża jedynie tlącą się wątpliwość) - miłość, oby. lub jej szczęście, a moje nie-do-końca-spełnienie - trwanie w dobrym związku, lecz bez miłości do kobiety.
Awatar użytkownika
Hyhy
Weteran
Weteran
Posty: 2611
Rejestracja: 29 mar 2004, 01:41
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Hyhy » 05 sty 2008, 17:08

dupek poszedl by na taki uklad ? dawal komus nadzieje, wbrew szczesciu tej osoby, wbrew sobie? Nie wiem, tak mi przyszlo do glowy. Zbyt rozsadne to nie bylo. Pisales ze jest dla Ciebie wazniejsza, a nie dlatego ze uprawiacie seks? Ze stala Ci sie blizsza? Tym bardziej, ze wiedziales o jej uczuciu, inaczej by bylo gdyby miala do Ciebie tylko to co Ty do niej. Nie wiem ciezka sprawa dla was obojga. Szczegolnie dla niej. Napisales tez:
nagaczekolada pisze:- zakończenie związku teraz - ból dla nas obojga
Jak moze Cie bolec, skoro jej nie kochasz? Mozesz miec zal do siebie, ze pozwoliles na to, aby przez Ciebie cierpiala, to wszystko. Nieodpowiedzialnie to zrobiles, szkoda. A poza tym, czesto myslisz o tym ze chcialbys ja kochac? Zawsze mi sie zdawalo ze cos pprostu jest miedzy dwojgiem ludzi bardzo sie lubia i z tego cos wychodzi, widza cos w sobie. Wiec moze o tym nie mysl, tyko jak juz jestes, to badz. Samo przyjdzie, a jak nie, to chyba nie chcesz do konca jej "oklamywac".
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "

hyhy e(L)o :)
Awatar użytkownika
ksiezycowka
Weteran
Weteran
Posty: 12688
Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
Skąd: Wawa
Płeć:

Postautor: ksiezycowka » 05 sty 2008, 19:57

nagaczekolada pisze:- zakończenie związku później (pod wpływem innej kobiety, ewentualnej frustracji jej lub mojej etc.) - pewnie jeszcze większy ból
Nie wiem co zrobil by dupek. przytomna dla mnie osoba by zrobila powyzsze. Zasady byly jasno ustalone, a kobieta chyba nie jest misiem z malym rozumikiem i wie na co sie zgodzila. Zakochasz sie w innej to odejdziesz i juz. To samo jesli o nia chodzi.
nagaczekolada
Początkujący
Początkujący
Posty: 2
Rejestracja: 05 sty 2008, 00:05
Skąd: PL
Płeć:

Postautor: nagaczekolada » 06 sty 2008, 17:24

Hyhy pisze:Jak moze Cie bolec, skoro jej nie kochasz?

Pomiędzy miłością a obojętnością mieści się wiele uczuć, łącznie z całkiem sporą odpowiedzialnością.

księżycówka pisze:Zasady byly jasno ustalone, a kobieta chyba nie jest misiem z malym rozumikiem i wie na co sie zgodzila.

Wie.

księżycówka pisze:Zakochasz sie w innej to odejdziesz i juz.

Is it that simple? Pewnie tak. Pewnie to tak właśnie działa.

Czy ktoś jeszcze nie dorzuciłby swojego zdania? Może ktoś ma podobny problem? Wydaje mi się, że wiem co mam robić, ale może czegoś nie widzę w tej sytuacji.
Awatar użytkownika
Hyhy
Weteran
Weteran
Posty: 2611
Rejestracja: 29 mar 2004, 01:41
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Hyhy » 06 sty 2008, 17:29

nagaczekolada pisze:Pomiędzy miłością a obojętnością mieści się wiele uczuć, łącznie z całkiem sporą odpowiedzialnością.
Ja tu widze wlasnie brak odpowiedzialnosci. Jestes z nia bo Ci wygodnie i daje Ci kiedy chcesz. Wiec nie mow mi o odpowiedzialnosci albo wytlumacz w jakich sytuacjach pokazujesz jej ze jestes odpowiedzialny. Poza tym odpowiedzialnosc to nie jest uczucie, emocje tak jak milosc. Wiec co tu porownujesz?
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "



hyhy e(L)o :)
Awatar użytkownika
Madzia
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 309
Rejestracja: 23 mar 2004, 17:20
Skąd: Katowice
Płeć:

Postautor: Madzia » 06 sty 2008, 18:45

nagaczekolada pisze:- zakończenie związku teraz - ból dla nas obojga
- zakończenie związku później (pod wpływem innej kobiety, ewentualnej frustracji jej lub mojej etc.) - pewnie jeszcze większy ból
- trwanie, walczenie o związek (co robię aktualnie i uważam za słuszne. ten post wyraża jedynie tlącą się wątpliwość) - miłość, oby. lub jej szczęście, a moje nie-do-końca-spełnienie - trwanie w dobrym związku, lecz bez miłości do kobiety.


Ja zrobiłam coś na wzró 2 i 3 wyjscia...walczyłam, walczyłam aż pojawił sie "ktos" i odeszłam- to był wiekszy bol....bo On doszukiwał sie swoich mega wad w stounku do chłopaka dla ktorego go zostawilam badz co badz...

Jesli zrobisz tak jak w 2 "propozycji" to dla dziewczyny nie bedzie sie liczyc fakt, że "znała zasady", wtedy sie zapomina o tym, ona bedzie widziała tylko to ze odszedłeś dla innej....tak też myślał i dalej mysli moj były...

Najlepsze bedzie wyjscie nr 1...

Bo pomysl też, że moze narodziłoby sie jakies uczucie miedzy Toba a inną dziewczyną gdyby nie ten związek w którym teraz jesteś?
Tkwiąc już w związku trodno oczekiwac ze nie przegapimy szansy na inny...lepszy...
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 06 sty 2008, 18:55

hyhy... szkoda mi czasu i reputacji trochę, ale dobrze...

Hyhy pisze:Jestes z nia bo Ci wygodnie i daje Ci kiedy chcesz.

Kiedy ona chce. Kiedy oboje chcemy. I dajemy sobie nawzajem. W taki sposób, na jaki oboje się godzimy (uprzedzając pytanie). Twój wniosek był... zresztą niech inni go ocenią.

Hyhy pisze:wytlumacz w jakich sytuacjach pokazujesz jej ze jestes odpowiedzialny

Gdy:
kupuję prezerwatywy, chleb, masło, papier toaletowy, podpaski, gripex, nospę, wegetariańskie jedzenie dla niej, czy żarcie dla naszego psa
gdy przygotowuję każdy posiłek w dwóch wersjech: z mięsem i bez
gdy sprzątam kupę psa
gdy poświęcam dzień po to, aby załatwić jej sprawy na uczelni
gdy odprowadzam ją do i z pracy
gdy pożyczam jej pieniądze i gdy oddaję swoje pożyczki
gdy mówię, że jej nie zdradzę
gdy nie demoluję domu z kumplami, jak jej nie ma
gdy wyłączam grę komputerową aby zrobić z nią jej zadanie na konwersatoria
gdy schodzę dla niej na dół i gdy zapewniam, że nie musi robić nic, co jej nie odpowiada
gdy słucham i staram się zrozumieć wszystko co mówi, od rzeczy najważniejszych, po paplanie o swoich byłych koleżankach
i wreszcie to, czego na 100% nie zrozumiesz: gdy walczę o ten związek, między innymi dlatego że widzę ile to dla niej znaczy.

Więc daruj sobie nazywanie mnie nieodpowiedzialnym. Jak prosiłem o kolejne opinie - nie miałem na myśli Ciebie.

Hyhy pisze:odpowiedzialnosc to nie jest uczucie, emocje tak jak milosc. Wiec co tu porownujesz?

Znasz zwrot "poczucie odpowiedzialności"? "Uczucie bycia odpowiedzialnym za kogoś/coś"? Z kim ja gadam <pijak>

Wciąż proszę o kolejne opinie. Byle nie tak płytkie jak ta powyżej skomentowana.

[ Dodano: 2008-01-06, 19:00 ]
Madzia pisze:Najlepsze bedzie wyjscie nr 1...

Bo pomysl też, że moze narodziłoby sie jakies uczucie miedzy Toba a inną dziewczyną gdyby nie ten związek w którym teraz jesteś?
Tkwiąc już w związku trodno oczekiwac ze nie przegapimy szansy na inny...lepszy...

Ale pozostaje sprawa
a) odpowiedzialności właśnie (za związek, za jej zaangażowanie itd.)
b) tego, że ja pragnę tego związku. Tylko nie jestem w ten maksymalny sposób zaangażowany, a minęło już pół roku.

Madzia pisze:Jesli zrobisz tak jak w 2 "propozycji" to dla dziewczyny nie bedzie sie liczyc fakt, że "znała zasady", wtedy sie zapomina o tym, ona bedzie widziała tylko to ze odszedłeś dla innej....tak też myślał i dalej mysli moj były...

To prawdopodobnie prawda.
Awatar użytkownika
Hyhy
Weteran
Weteran
Posty: 2611
Rejestracja: 29 mar 2004, 01:41
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Hyhy » 06 sty 2008, 19:49

shaman pisze:hyhy... szkoda mi czasu i reputacji trochę, ale dobrze..
O tak drogi panie Twoja reputacja jest najwazniejsza :) Pytales o zdanie - to ci napisalem ze to dla mnie nieodpowiedzialne. Znacznie bardziej odpowiedzialnie robisz jak sprzatasz kupe psa - tylko jej zycia nie posprzatasz jak ja zostawisz.
shaman pisze:Kiedy ona chce. Kiedy oboje chcemy. I dajemy sobie nawzajem
Tak, tylko ona Cie kocha a Ty czekasz na kogos innego... omg to chyba nie jest fair w stosunku do osoby z ktora sie jest ?
shaman pisze:kupuję prezerwatywy, chleb, masło, papier toaletowy, podpaski, gripex, nospę, wegetariańskie jedzenie dla niej, czy żarcie dla naszego psa
gdy przygotowuję każdy posiłek w dwóch wersjech: z mięsem i bez
gdy sprzątam kupę psa
gdy poświęcam dzień po to, aby załatwić jej sprawy na uczelni
gdy odprowadzam ją do i z pracy
gdy pożyczam jej pieniądze i gdy oddaję swoje pożyczki
gdy mówię, że jej nie zdradzę
gdy nie demoluję domu z kumplami, jak jej nie ma
gdy wyłączam grę komputerową aby zrobić z nią jej zadanie na konwersatoria
gdy schodzę dla niej na dół i gdy zapewniam, że nie musi robić nic, co jej nie odpowiada
gdy słucham i staram się zrozumieć wszystko co mówi, od rzeczy najważniejszych, po paplanie o swoich byłych koleżankach
i wreszcie to, czego na 100% nie zrozumiesz: gdy walczę o ten związek, między innymi dlatego że widzę ile to dla niej znaczy.
To wszystko robi sie z osoba z ktora sie jest. Nie ma tu nic do rzeczy jesli chodzi o to ze ja KRZYWDZISZ a jesli nie doslownie i w tej chwili to tak zrobisz. Przeciez ja ZOSTAWISZ (prawdopodobnie - tego sie obawiasz).
shaman pisze:Jak prosiłem o kolejne opinie - nie miałem na myśli Ciebie.
Ale Twoja reputacja dostala opinie odemnie, ze jest to nieodpowiedzialne, a wydaje Ci sie tylko, ze jest. Ja ez chodze do sklepu i sprzatam kupe psa - jestem odpowiedzialny? :D
shaman pisze:Znasz zwrot "poczucie odpowiedzialności"? "Uczucie bycia odpowiedzialnym za kogoś/coś"?
Tak sie sklada, ze znam. Zaczynalem od chomika. Spadl z balkonu. Wtedy nie bylem odpowiedzialny. :)
Nadal uwazam ze to nie jest milosc.
shaman pisze:Byle nie tak płytkie jak ta powyżej skomentowana.
Plytka bo Ci jedzie po reputacji czy ambicji? Przedstawilem swoje zdanie na temat Twojego zachowania do kobiety z ktora mieszkasz i wyprowadzasz waszeo psa. A plytkie dla mnie jest Twoje myslenie, bo z gory logicznie rzecz biorac zaklada ono jej krzywde, I cala ta wasza umowa. Ona sie zgodzila bo jej zalezy. Ty sie zgodziles bo Ci dobrze.
shaman pisze:a) odpowiedzialności właśnie (za związek, za jej zaangażowanie itd.)
Juz Ci moja plytka opinia wyjasnila, ze to nie jest zadna odpowiedzialnosc za zwiazek ani za ta osobe. to tak, jakbys chcial powiedziec ze jestes odpowiedzialny za psa, ktorego wlasnie wypusciles w lesie, bo juz miales go dosc.
shaman pisze:b) tego, że ja pragnę tego związku. Tylko nie jestem w ten maksymalny sposób zaangażowany, a minęło już pół roku.
A jak minie nastepne 4 i nadal nie bedziesz?
shaman pisze:To prawdopodobnie prawda.
Nawet na pewno.

PS. pomyliles login.
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "



hyhy e(L)o :)
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 06 sty 2008, 20:20

Hyhy pisze: tylko jej zycia nie posprzatasz jak ja zostawisz.

Gdzie piszę, że ją zostawię?

Hyhy pisze:Tak, tylko ona Cie kocha a Ty czekasz na kogos innego...

Gdzie ja to napisałem? o.O Nie napisałem ani że mnie kocha, ani że ja szukam innej.

Hyhy pisze:Przeciez ja ZOSTAWISZ (prawdopodobnie - tego sie obawiasz).

Obawiam się też, że deszcz meteorytów zniszczy Ziemię za rok. To, że ją zostawię ma podobne prawdopodobieństwo, ale z poczucia odpowiedzialności i z troski - chcę rozmawiać o tym drugim. Nawet, jeśli jest to tak prawdopodobne jak deszcz meteorytów za rok.

Hyhy pisze:Plytka bo Ci jedzie po reputacji czy ambicji?

Płytka, bo mechaniczna, nieprzemyslana i wpisująca mnie w stereotyp "wpakowałem się w związek, którego nie chcę i nie mam odwagi by go zakończyć". A to nie jest tak. To coś zupełnie innego. Staram się to przekazać, więc proszę o czytanie a nie szufladkowanie mnie.


Może inaczej. Dziewczyny. Kobiety. Czy dobry związek z facetem, który jednak nie kocha (ew. nie może z całą pewnością przyznać że kocha, whatever, chyba czujecie o co chodzi) byłby dyshonorem? Stratą czasu? Cierpieniem? Pomijam kwestię poczucia bezpieczeństwa, stałości, bo siłą rzeczy musi być wtedy zachwiane.

I nie pomyliłem loginu. Po prostu nie potrzebuję już anonimowości.
Awatar użytkownika
Hyhy
Weteran
Weteran
Posty: 2611
Rejestracja: 29 mar 2004, 01:41
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Hyhy » 06 sty 2008, 20:23

nagaczekolada pisze:Pytanie: co w takiej sytuacji zrobiłby dupek? bo tego chcę uniknąć.
Jak juz bedziesz to robil - odpowiedzialnie ja zostawial, to przeczytaj jeszcze raz wszystko co napisalem. A bycie zkims kto nie kocha jest bez sensu.

[ Dodano: 2008-01-06, 20:25 ]
shaman pisze:Płytka, bo mechaniczna, nieprzemyslana i wpisująca mnie w stereotyp "wpakowałem się w związek, którego nie chcę i nie mam odwagi by go zakończyć"
W nic Cie nie wpisalem, uwazam ze ta decyzja wspolnego mieszkania jest nieodpowiedzialna. Bo nie jestes pewien ze ja kochasz. Ot co.
shaman pisze:Obawiam się też, że deszcz meteorytów zniszczy Ziemię za rok
W takim razie co zrobisz jesli nie bedziesz jej kochal, przeciez minelo juz pol roku i Cie to trapi, nie?

[ Dodano: 2008-01-06, 20:28 ]
shaman pisze:byłby dyshonorem? Stratą czasu? Cierpieniem? Pomijam kwestię poczucia bezpieczeństwa, stałości, bo siłą rzeczy musi być wtedy zachwiane.
A postaw sie w jej sytuacji. Albo w sytuacji kiedy jestes z kobieta, ktra Ci z gory zaznacza, ze Cie nie kocha. Zobacz na co ona poszla i jak musi tego chciec i o to walczyc. Dyshonor na pewno nie, bo dlaczego? Strata czasu (przy zalozeniu ze dupa z tego bedzie w mysleniu dlugodystansowym i odpowiedzialnym) jak najbardziej, cierpieniem - to tez zalezy co z tego bedzie.
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "



hyhy e(L)o :)
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 06 sty 2008, 20:29

Hyhy pisze:ak juz bedziesz to robil - odpowiedzialnie ja zostawial, to przeczytaj jeszcze raz wszystko co napisalem. A bycie zkims kto nie kocha jest bez sensu.

Czy Ty jesteś kobietą? Czy nie czytasz co ja piszę? Staram się na Twoje nietrafne wnioski odpowiadać rzetelnie, bo to też jakiś opis mojej sytuacji, ale jak grochem o ścianę. Na nicku nagaczekolada brzmiało to inaczej-tak miało być - anonimowo, nieco prowokacyjnie, aby sprowokować wypowiedzi. Na swoim nicku opisuję szczegóły, nie widzisz różnicy w podejściu?
Awatar użytkownika
Hyhy
Weteran
Weteran
Posty: 2611
Rejestracja: 29 mar 2004, 01:41
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Hyhy » 06 sty 2008, 20:33

Widze ze pieprzysz cos o meteorytach kiedy ja wyrazam swoja opinie na ten temat. Pytales kobiet to z pewnoscia jakies odpowiedza. No chyba nie zabronisz mi pisac w jakims temacie:). Jak narazie piszac o szczegolach nie odpowiadasz nawet na moje pytania co zrobisz. No ale ok. Widac nie jestem dla Ciebie (Twojej reputacji i odpowiedzialnosci) partnerem do dyskutowania na temat tego co tam masz.

W takim razie zawijam sie z tego topa:)

Sam pomysl tego tematu jak dla mnie to juz w pewnym sensie myslenie o tym co zrobisz. Jak sie zachowac zeby nie wyjsc na dupka. A nie lepiej sie bylo zastanowic wczesniej, czy w ogóle jest jakies wyjscie w razie jak nic z tego nie bedzie, nic sie nie zmieni u Ciebie? Ksiezna napisala, ze to takie poste - po prostu odchodzisz i tyle. Ale czy to jest odpowiedzialnosc za partnerke z ktora sie mieszalo i bylo x czasu ?
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "



hyhy e(L)o :)
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 06 sty 2008, 20:46

Hyhy pisze:W takim razie zawijam sie z tego topa:)

<browar>

Ale i tak, aby nie być źle zrozumianym, dodam mały manifest.

Uwielbiam swoją dziewczynę. Chcę o nią dbać, troszczyć się, być zawsze, gdy tego potrzebuje, zaskakiwać, całować, uszczęśliwiać, rozpieszczać, prosić ją o różne rzeczy i dawać jej czego zapragnie. Chcę być dla niej najważniejszy, oddać jej wszystko co mam za jeden jej uśmiech. W głębi mam ochotę wymordować wszystkich facetów (oszczędzając jej rodzinę... najbliższą), coby jej głowy nie zaprzątali. Jestem jej po grób wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobiła, robi i zrobi, i chcę się jej odwdzięczyć po tysiąckroć. Chcę ją kochać już zawsze.

Wszystko powyższe oprócz ostatniego wychodzi mi w 100%. Nie potrafię tylko w tych 100% stwierdzić, że to miłość. TO JEST MOJA HISTORIA.

Sytuacja opisana nickiem nagaczekolada jest ubarwiona, jak widać. O tej właśnie ubarwionej chciałem porozmawiać i wyciągnąć z tego coś dla siebie. Bo przecież bez sensu jest zakładać wątek "bo ja chyba kocham ale chyba jeszcze o tym nie wiem", prawda?

Ale racja, dziękuję hyhy, że zwróciłeś moją uwagę na to, że takie przekombinowane podchody są bez sensu. Mam nauczkę - nie pytać o rady dla siebie.

Jak ktoś się chce dopisać to śmiało, jak nie to osoba kompetentna w zakresie obsługi ma moje błogosławieństwo do zklopowania wątku.
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 06 sty 2008, 20:53

No to ja coś dopiszę jeszcze.

Będąc zakochana w facecie, chciałabym z nim być. Niezależnie od zasad i umów poprzedzających samo bycie. Jeśli okazałoby się, że bycie to jest dla mnie męczące, frustrujące, zasmucające i ogólnie wychodzi na minus - zapewne być z nim bym przestała. Jeśli jednak miałoby ono być satysfakcjonujące, przyjemne, dające dużo radości i wychodzące na plus - nie widzę potrzeby sztucznego dopisywania definicji i ramek typu "bo ja kocham, a on nie i kiedyś-jakoś-być-może spowoduje to problem".

moon dobrze napisała. Nie ma co traktować kobiety jak maskotki bezrozumnej, co sama za siebie decyzji podjąć nie umie i konsekwencje ją przerosną.

A szansa? Ja dałam taką nam / sobie, będąc dużo mniej zaangażowana niż druga strona. I okazało się, że taka szansa wcale nie musi się kończyć melodramatem i rozstaniem.
Awatar użytkownika
Hyhy
Weteran
Weteran
Posty: 2611
Rejestracja: 29 mar 2004, 01:41
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Hyhy » 06 sty 2008, 20:59

shaman pisze:Chcę ją kochać już zawsze.
Kazdy ma takie momenty ze nie jest pewien ze kocha, tak mi sie wydaje. Co nie znaczy ze tak jest.
shaman pisze:Uwielbiam swoją dziewczynę. Chcę o nią dbać, troszczyć się, być zawsze, gdy tego potrzebuje, zaskakiwać, całować, uszczęśliwiać, rozpieszczać, prosić ją o różne rzeczy i dawać jej czego zapragnie. Chcę być dla niej najważniejszy, oddać jej wszystko co mam za jeden jej uśmiech. W głębi mam ochotę wymordować wszystkich facetów (oszczędzając jej rodzinę... najbliższą), coby jej głowy nie zaprzątali. Jestem jej po grób wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobiła, robi i zrobi, i chcę się jej odwdzięczyć po tysiąckroć. Chcę ją kochać już zawsze.
To ciesz sie tym i oddawaj jej wiecej niz dostajesz. M.in. na tym polega milosc. A nie Ty sie zastanawiasz czy tak jest. Dobrze ze wyjasniles dokladniej o co Ci chodzi.
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "



hyhy e(L)o :)

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 436 gości