Nie wiem co mam teraz zrobić....
Moderator: modTeam
Nie wiem co mam teraz zrobić....
Mam problem i naprawdę nie wiem teraz co zrobić. Zacznę od początku bo tak najłatwiej. Mój ex którego kochałam, strasznie mnie zranił i chyba dalej nie mogę wyrzucić tego z mojej psychiki, było to mniej więcej w listopadzie. Póżniej w lutym poznałam fajnego chłopaka który jest bardzo podobny do mnie zaczęliśmy się spotykać ale zauważyłam ze mam jednak przed nim blokade. Sądze ze zaczełam go analizować czy nie jest taki jak mój ex i oczywiście jak każdy może pomyśleć jemu się to nie spodobało. Nie rozumiał czemu nie moze mieć u mnie czystego konta i zreszta ja siebie też nie rozumiałam. Nie byłam z nim psychicznie w tym okresie i jakoś daleko myślami, on nie poczuł sie z tym dobrze i zaczął sie wycofywać też zreszta uczuciowo bo dalej spotykaliśmy się i czasem nawet wyglądało okej. Wiem że mu na mnie zależy ale ja czasami robie głupie rzeczy które go odstraszają ode mnie np nie chce sie na coś zgodzić co jest głupie np dzis prosil mnie zebym pojechała z nim busem a ja nie chciałam, chciałam jechać autobusem bo mam bilet miesięczny a potem pojawił sie kolega, autobus nie przyjechał i zdecydowałam ze jednak pojade busem, to wiecie smieszne wydarzenie moze z boku ale chyba przepełniło miarkę ja nie wiem co mam teraz zrobić bo naprawde jest dla mnie strasznie ważny i już za nim tęsknie a z drugiej strony dlaczego ja jestem taka głupia i nie potrafie zrobić tego co mi mówi serce tylko musze to schrzanić ja już sama nie wiem powiedział że musi to przemyśleć ale boję się jaka będzie decyzja...
anitka24 pisze:Problem jest tylko taki mały że on powiedział że musi to przemyśleć a ja siedzę jak na szpilkach i boję się najgorszego... Zazdroszcze tym co mają łatwe życie
Dlaczego masz takie pesymistyczne podejście? myśl pozytywnie.Nie nalegaj,daj mu czas.Skoro powiedział ci ze musi to przemyslec to moim zdaniem masz duże szanse,bo gdyby tego nie chciał pewnie powiedziałby ci to odrazu
Nie dziw Mu się, że musi to przemyśleć, skoro tak postępujesz. Nikt nie lubi jak się z niego wała robi.
Widzę, że jesteś w podobnej sytaucji do mnie, nawet miesiące się zgadzają I poradzę Ci to, do czego sama doszłam-to co Ci sie przytrafiło z byłym tylko Cię wzmocni życiowo. Ale daj szansę facetowi, którego spotykasz na swojej drodze. Sama się przekonasz, ilu o niebo lepszych facetów chodzi po Ziemii. Więc spuść z wodą swojego byłego i ciesz się życiem I napraw to co zrobiłaś, jeśli czujesz, że chcesz spotykać się z tym człowiekiem, bo później może być za późno. Pozdrawiam
Widzę, że jesteś w podobnej sytaucji do mnie, nawet miesiące się zgadzają I poradzę Ci to, do czego sama doszłam-to co Ci sie przytrafiło z byłym tylko Cię wzmocni życiowo. Ale daj szansę facetowi, którego spotykasz na swojej drodze. Sama się przekonasz, ilu o niebo lepszych facetów chodzi po Ziemii. Więc spuść z wodą swojego byłego i ciesz się życiem I napraw to co zrobiłaś, jeśli czujesz, że chcesz spotykać się z tym człowiekiem, bo później może być za późno. Pozdrawiam
"Miarkuj złość.
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Błąd pierwszy już był: za wcześnie. O ile listopad byłby wystarczająco odległy dla 17-latki, o tyle dla 24-latki już nie. Generalnie reguła jest taka, że im więcej lat, tym dłużej się sprząta po eks. Do tego, żeby być z kimś na chwilę może długo sprzątać nie trzeba, ale na poważny związek trzeba zaczekać, żeby duchy z przeszłości nas nie ścigały. Czas na następnego jest wtedy, kiedy już się zapomni, w jaki sposób tamten przytulał, jak do nas mówił i o której pił kawę.
Z jednej strony na obecnym Ci zależy, z drugiej - nie zrobiłaś mu miejsca w swoim zyciu takiego, jak trzeba. Co z tego, że zostanie? Nie sądzę, żeby długo wytrzymał, aż się wyleczysz z poprzedniego.
Z jednej strony na obecnym Ci zależy, z drugiej - nie zrobiłaś mu miejsca w swoim zyciu takiego, jak trzeba. Co z tego, że zostanie? Nie sądzę, żeby długo wytrzymał, aż się wyleczysz z poprzedniego.
Dzięki za odpowiedzi. Sama doszłam do wiosku że jest wielu lepszych facetów na świecie..wiecie jestem pewna że chce z nim być ale nie wiem jak to naprawić. Sam musi podjac decyzje czy coś do mnie czuje i chyba powinnam zostawić go terazz samego !! zreszta już sama nie wiem...W każdym razie stoję z problemami jak jakaś nastka
Znalazłem to forum i stwierdziłem, że może ktoś z Was mi coś poradzi.
Tak sie składa, że jestem chyba w sytuacji lekko podobnej jak ten zastanawiający się facet z drugiej strony medalu i dlatego zdecydowałem podpiąć się pod ten wątek. 10 m-cy temu postanowiłem zakończyć pewną zażyłą znajomość ograniczając się do kontaktu w imieniny, urodziny, święta... - nie widziałem innego wyjścia, aby poradzić sobie ze swym zaangażowaniem, gdy druga strona podkreślała, że mogę liczyć na oddaną przyjaźń i muszę sam rozwiązać swój problem i dlatego postanowiłem ograniczyć kontakt do czysto grzecznościowej formy pamięci o tej osobie w przytoczony wyżej sposób. Na pożegnalne "co, nie chcesz mieć znajomych ?" przekornie "rzuciłem" się na szerokie wody w serwisie randkowym. Spotykałem się z róznymi kobietami, ale nic nie zaiskrzyło. Niektóre polubiłem i jesteśmy na stopie koleżeńskiej. W styczniu zostałem "wyrwany do tablicy" przez dziewczynę, która zadawała trudne , ale i ważne życiowo pytania. Choć czułem się jak na teście, szczerze na nie odpowiadałem ceniąc sobie od dawna szczerość.
Po kilku mail-ach i stwierdzeniu, ze ona ma podobne przekonania i podejście do życia zaproponowała niezobowiązujące spotkanie przy kawie. Po minucie spotkania live przeleciało mi przez mysl, ze mogłaby być moją żoną, tą jedyną "naj", czy jak kto woli !
Rozmawiająć szczerze o swojej przeszłości opowiedziała mi,że właśnie po raz 2-gi i ostateczny rozstała się ze swym ex, bo dana mu szansa nic nie dała i postanowiła zakończyc ten związek, choć ponoć nadal są czasem w kontakcie (ponoć on wciąż ma nadzieję na zaprowadzenie jej przed ołtarz). Po 1-szym spotkaniu dała mi ciepło do zrozumienia, choć w zawoalowany sposób, że zafascynowałem ja i wywarłem pozytywne wrażenie. Spotkalismy się jeszcze 2-krotnie w miłej atmosferze oraz sms-owo, mail-owo i telefonicznie wymieniając ciepłe gesty. Po 3-cim spotkaniu skusiłem sie spontanicznie na buziaka na dobranoc (a mam z tym problem, gdyż przez nieśmiałość im bardziej czegoś chcę, tym bardziej się blokuję), nie został odwzajemniony, ale i nie odrzucony. I tu zaczyna się dylemat: gdy w sms-ie po spotkaniu pytałem , czy nie ma mi tego za złe, dostałem w mail-u odpowiedź, że odebrała to "jako iście koleżeńskie pożegnanie" dodając jednocześnie , że "niemniej jednak bardzo pochawala to, że zamierzam w widoczny, spontaniczny i bezpośredni sposób wyrażać swoje uczucia" oraz ze "dla drugiej osoby (zwłaszcza tej bliskiej) jest to bardzo, bardzo ważne i potrzebne dla zbudowania dobrych, ciepłych i pełnych zaufania relacji". Ponoć sama miała z tym wcześniej problemy, bo niby wszystko widać, ale doszła do wniosku , że "chciec to móc". Po tamtym spotkaniu widzielismy się dopiero po 6 tyg., bo ja byłem na 2 tyg. wakacjach, a ona ciągle w długich wielodniowych rozjazdach (taka jej praca). W międzyczasie przed moim wyjazdem ciepły kontakt "medialny". Czując zielone światło próbowałem śmielej iść do przodu , kończąc pisanie per "buziaki, usciski" itp i podkreślając, że nie mogę doczekać się kolejnego spotkania po powrocie. Nie było z jej strony żadnego odzewu i to mnie dobija (ani pozytywnego odwzajemnienia, ani choćby bym sobie "darował te słowne czułości"). Owszem zwykłe życzenia "miłego dnia" itp. Kiedyś wcześniej wspomniała, że zadrości mi cechy szybkiego zapominania, co dało mi do myślenia, ze pewnie wciąż jej ex krąży w jej myślach. Gdy w końcu się spotkaliśmy, a ja zachęcony jej wypowiedzią po pierwszym buziaku przywitałem ją w sposób, w jaki ją ostatnio pozegnałem - odczułem jakby obojętność. Także miałem nadzieje na jakies cieplejsze gesty, gdy wręczyłem (wg niej bardzo trafione) prezenty z Egiptu. W podzięce podała mi rękę ?!?!?! Ponoć tuz przed spotkaniem jej ex dzwonił do niej z wyrzutami i zdenerwował ja. Także na pożegnanie podała mi rękę. Nie chciałem "skraść" buziaka, gdyż wolałbym go "wziąć" i uważam , że nie ma pod słońcem większej przyjemności, gdy "bierze" się to co druga osoba sama daje.
Napisałem jej zaraz o tym, o swoich odczuciach i braku reakcji na moje szczere, choć lekko prowokacyjne poufałości slowne. I tym razem jak kamień w wodę - zero reakcji in plus lub minus. Nie potrafię znaleźć się w tej sytuacji. Wymieniamy uprzejmości przez sms-sy, ale ja nie chcę poruszać tematu, bo sama mi mówiła w odpowiedzi na moje pyt. co lubi, a co ją drażni w facetach, że nie lubi natarczywości, zazdrości i ograniczania przestrzeni i swobody osobistej, co było przyczyną jej decyzji o rozstaniu z ex. Ja miotam się wciąż z myślami o charakterze i sensie takiej znajomości, bo jak wcześniej wspomniałem bardzo przypadła mi do serca. Czy porozmawiać z nią szczerze, czy dać trochę czasu i swobodę na przetrawienie, bo odnoszę wrażenie, że "chciałaby i boi się" i ma wciąż żywe wspomnienia z poprzedniego związku ?
PS. Właśnie byłem służbowo w W-wie i spotkałem się po 10 m-cach z ex-sympatią - rozmawialismy i żartowaliśmy jak starzy kumple, ona o swoim świeżym facecie, a ja o dylematach z nową znajomą. Powiedziałem w-wiance, że nasze spotkanie traktuję jak "szczepionkę na uodpornienie", co ją rozbawiło , ale natychmiast skwitowała, że "aby szcepionka była skuteczna, trzeba ją co jakis czas powtarzać". Więc z mojej strony chyba udało mi się zamknąc i przewartościować przeszłość i wyleczyć dawne rany. Ale czy nowej sympatii przeszłość nie przysłania teraźniejszości i przyszłości ?
Tak sie składa, że jestem chyba w sytuacji lekko podobnej jak ten zastanawiający się facet z drugiej strony medalu i dlatego zdecydowałem podpiąć się pod ten wątek. 10 m-cy temu postanowiłem zakończyć pewną zażyłą znajomość ograniczając się do kontaktu w imieniny, urodziny, święta... - nie widziałem innego wyjścia, aby poradzić sobie ze swym zaangażowaniem, gdy druga strona podkreślała, że mogę liczyć na oddaną przyjaźń i muszę sam rozwiązać swój problem i dlatego postanowiłem ograniczyć kontakt do czysto grzecznościowej formy pamięci o tej osobie w przytoczony wyżej sposób. Na pożegnalne "co, nie chcesz mieć znajomych ?" przekornie "rzuciłem" się na szerokie wody w serwisie randkowym. Spotykałem się z róznymi kobietami, ale nic nie zaiskrzyło. Niektóre polubiłem i jesteśmy na stopie koleżeńskiej. W styczniu zostałem "wyrwany do tablicy" przez dziewczynę, która zadawała trudne , ale i ważne życiowo pytania. Choć czułem się jak na teście, szczerze na nie odpowiadałem ceniąc sobie od dawna szczerość.
Po kilku mail-ach i stwierdzeniu, ze ona ma podobne przekonania i podejście do życia zaproponowała niezobowiązujące spotkanie przy kawie. Po minucie spotkania live przeleciało mi przez mysl, ze mogłaby być moją żoną, tą jedyną "naj", czy jak kto woli !
Rozmawiająć szczerze o swojej przeszłości opowiedziała mi,że właśnie po raz 2-gi i ostateczny rozstała się ze swym ex, bo dana mu szansa nic nie dała i postanowiła zakończyc ten związek, choć ponoć nadal są czasem w kontakcie (ponoć on wciąż ma nadzieję na zaprowadzenie jej przed ołtarz). Po 1-szym spotkaniu dała mi ciepło do zrozumienia, choć w zawoalowany sposób, że zafascynowałem ja i wywarłem pozytywne wrażenie. Spotkalismy się jeszcze 2-krotnie w miłej atmosferze oraz sms-owo, mail-owo i telefonicznie wymieniając ciepłe gesty. Po 3-cim spotkaniu skusiłem sie spontanicznie na buziaka na dobranoc (a mam z tym problem, gdyż przez nieśmiałość im bardziej czegoś chcę, tym bardziej się blokuję), nie został odwzajemniony, ale i nie odrzucony. I tu zaczyna się dylemat: gdy w sms-ie po spotkaniu pytałem , czy nie ma mi tego za złe, dostałem w mail-u odpowiedź, że odebrała to "jako iście koleżeńskie pożegnanie" dodając jednocześnie , że "niemniej jednak bardzo pochawala to, że zamierzam w widoczny, spontaniczny i bezpośredni sposób wyrażać swoje uczucia" oraz ze "dla drugiej osoby (zwłaszcza tej bliskiej) jest to bardzo, bardzo ważne i potrzebne dla zbudowania dobrych, ciepłych i pełnych zaufania relacji". Ponoć sama miała z tym wcześniej problemy, bo niby wszystko widać, ale doszła do wniosku , że "chciec to móc". Po tamtym spotkaniu widzielismy się dopiero po 6 tyg., bo ja byłem na 2 tyg. wakacjach, a ona ciągle w długich wielodniowych rozjazdach (taka jej praca). W międzyczasie przed moim wyjazdem ciepły kontakt "medialny". Czując zielone światło próbowałem śmielej iść do przodu , kończąc pisanie per "buziaki, usciski" itp i podkreślając, że nie mogę doczekać się kolejnego spotkania po powrocie. Nie było z jej strony żadnego odzewu i to mnie dobija (ani pozytywnego odwzajemnienia, ani choćby bym sobie "darował te słowne czułości"). Owszem zwykłe życzenia "miłego dnia" itp. Kiedyś wcześniej wspomniała, że zadrości mi cechy szybkiego zapominania, co dało mi do myślenia, ze pewnie wciąż jej ex krąży w jej myślach. Gdy w końcu się spotkaliśmy, a ja zachęcony jej wypowiedzią po pierwszym buziaku przywitałem ją w sposób, w jaki ją ostatnio pozegnałem - odczułem jakby obojętność. Także miałem nadzieje na jakies cieplejsze gesty, gdy wręczyłem (wg niej bardzo trafione) prezenty z Egiptu. W podzięce podała mi rękę ?!?!?! Ponoć tuz przed spotkaniem jej ex dzwonił do niej z wyrzutami i zdenerwował ja. Także na pożegnanie podała mi rękę. Nie chciałem "skraść" buziaka, gdyż wolałbym go "wziąć" i uważam , że nie ma pod słońcem większej przyjemności, gdy "bierze" się to co druga osoba sama daje.
Napisałem jej zaraz o tym, o swoich odczuciach i braku reakcji na moje szczere, choć lekko prowokacyjne poufałości slowne. I tym razem jak kamień w wodę - zero reakcji in plus lub minus. Nie potrafię znaleźć się w tej sytuacji. Wymieniamy uprzejmości przez sms-sy, ale ja nie chcę poruszać tematu, bo sama mi mówiła w odpowiedzi na moje pyt. co lubi, a co ją drażni w facetach, że nie lubi natarczywości, zazdrości i ograniczania przestrzeni i swobody osobistej, co było przyczyną jej decyzji o rozstaniu z ex. Ja miotam się wciąż z myślami o charakterze i sensie takiej znajomości, bo jak wcześniej wspomniałem bardzo przypadła mi do serca. Czy porozmawiać z nią szczerze, czy dać trochę czasu i swobodę na przetrawienie, bo odnoszę wrażenie, że "chciałaby i boi się" i ma wciąż żywe wspomnienia z poprzedniego związku ?
PS. Właśnie byłem służbowo w W-wie i spotkałem się po 10 m-cach z ex-sympatią - rozmawialismy i żartowaliśmy jak starzy kumple, ona o swoim świeżym facecie, a ja o dylematach z nową znajomą. Powiedziałem w-wiance, że nasze spotkanie traktuję jak "szczepionkę na uodpornienie", co ją rozbawiło , ale natychmiast skwitowała, że "aby szcepionka była skuteczna, trzeba ją co jakis czas powtarzać". Więc z mojej strony chyba udało mi się zamknąc i przewartościować przeszłość i wyleczyć dawne rany. Ale czy nowej sympatii przeszłość nie przysłania teraźniejszości i przyszłości ?
Kochać i być kochanym
- ___ToMeK___
- Uzależniony
- Posty: 348
- Rejestracja: 23 sie 2004, 22:57
- Skąd: pomorze / WLKP
- Płeć:
przede wszystkim nie mozesz byc nachalny. Moze powinienes stac sie nieco chlodniejszy. Poczekac na dalszy przebieg zdarzen. Nic na sile.
Ale z drugiej strony z tego co naskrobales jak dla mnie jasno wynika, ze ona nie szuka kolejnego stalego partnera, moze nie tak szybko. Moze chce miec kumpla, ktoremu bedzie mogla sie wygadac? W kazdym badz razie jej reakcje nie zwiastuja nic dobrego. Pewnie potrzebuje czasu.
Nie powinienes sie angazowac w zwiazek, ktory na dobra sprawe nawet nie zaczal sie zaczynac ;]. Przede wszystkim chlodniej, nie reaguj tak emocjonalnie.
pzdr!
Ale z drugiej strony z tego co naskrobales jak dla mnie jasno wynika, ze ona nie szuka kolejnego stalego partnera, moze nie tak szybko. Moze chce miec kumpla, ktoremu bedzie mogla sie wygadac? W kazdym badz razie jej reakcje nie zwiastuja nic dobrego. Pewnie potrzebuje czasu.
Nie powinienes sie angazowac w zwiazek, ktory na dobra sprawe nawet nie zaczal sie zaczynac ;]. Przede wszystkim chlodniej, nie reaguj tak emocjonalnie.
pzdr!
0101010001101111011011010110010101101011001000000100011101100101011100100110101101100101
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
-.-. .. . -.- .- .-- --- ... -.-. / .--. .. . .-. .-- ... --.. -.-- -- / -.- .-. --- -.- .. . -- / -.. --- / .--. .. . -.- .-.. .- / ---... .--.
podobnie jak Tomek myślę żebyś dał jej czas, ona jeszczę "sprząta" jak to napisała Mrt po byłym, nie naciskaj, jakby co to bądź w pobliżu, ale nie dawaj jej do odczucia że chcesz już teraz, natychmiast wiedzieć na czym stoisz, może ona musi to sobie wszytko sama poukładać, może rzeczywiście chcialaby ale się boi, moim zdaniem pozostaje Ci czekać i już
Cuda się zdarzają. Co potwierdzi każdy programista
pozdrawiam
pozdrawiam
Dzięki za Wasze rady. Na razie taką właśnie przyjąłem wyczekującą postawę.
Zobaczę jaka atmosfera będzie w jej urodziny (to już 16 maja !) Mam dla niej coś pachnącegio z Egiptu, ale z drugiej strony choć niby bardzo cieszyła się z drobiazgów tuż po powrocie z ziemi faraonów, to zastrzegła, że mam dać słowo, że nie będzie więcej prezentów. I zrozum tu je człowieku. Jesli przyjąć kryterium Mrt co do czasu "sprzątania po ex" to mogę tu sobie długo poczekać, bo właśnie skończy 31 wiosen. Tak na marginesie to nie wiem czy ta reguła to jest tylko dla kobiet , czy ogólnie - bo po ostatnim warszawskim
epizodzie jak już pisałem zeszło mi 10 m-cy, ale wcześniej 10 latek temu gdy też miałem pecha do W-wy (jakieś fatum, czy co ?) to lizałem rany po ponad rocznej znajomości przez prawie 7-8 latek, zanim wróciłem do świata żywych i byłem gotów umówić się z którąś ponownie. Może u mężczyzn z wiekiem to akurat odwrotnie proporcjonalne ? ) Teraz znajoma jest na miejscu z Trójmiasta i też problemy, a ja chcę tylko (a może aż ?) kochać i być kochanym - chyba naturalne pragnienie każdego ?
Zobaczę jaka atmosfera będzie w jej urodziny (to już 16 maja !) Mam dla niej coś pachnącegio z Egiptu, ale z drugiej strony choć niby bardzo cieszyła się z drobiazgów tuż po powrocie z ziemi faraonów, to zastrzegła, że mam dać słowo, że nie będzie więcej prezentów. I zrozum tu je człowieku. Jesli przyjąć kryterium Mrt co do czasu "sprzątania po ex" to mogę tu sobie długo poczekać, bo właśnie skończy 31 wiosen. Tak na marginesie to nie wiem czy ta reguła to jest tylko dla kobiet , czy ogólnie - bo po ostatnim warszawskim
epizodzie jak już pisałem zeszło mi 10 m-cy, ale wcześniej 10 latek temu gdy też miałem pecha do W-wy (jakieś fatum, czy co ?) to lizałem rany po ponad rocznej znajomości przez prawie 7-8 latek, zanim wróciłem do świata żywych i byłem gotów umówić się z którąś ponownie. Może u mężczyzn z wiekiem to akurat odwrotnie proporcjonalne ? ) Teraz znajoma jest na miejscu z Trójmiasta i też problemy, a ja chcę tylko (a może aż ?) kochać i być kochanym - chyba naturalne pragnienie każdego ?
Kochać i być kochanym
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 354 gości