Samotny facet mieszkający z rodzicami - pytanie do kobiet
: 21 cze 2005, 13:13
Witam !
O opinię w poniższej sprawie proszę szczególnie kobiety
Wczoraj dostałem "kosza" od dziewczyny młodszej ode mnie o 6 lat (ma 31), którą poznałem w styczniu w serwisie randkowym, gdy mnie wyrwała do tablicy i która zapadła mi w serce i umysł już na 1-szym spotkaniu (przeszło mi po 1/2 minuty przez mysl, że to może być ta jedyna) ( Dowiedziałem sie, "że z tej mąki nic nie będzie, bo nie ma na dziś uczucia i naszą znajomość widzi w formie koleżeńskiej, ale nie wiadomo co może być w przyszłości". Chyba standardowy tekst często słyszany przez facetów. Rozmawiałiśmy szczerze przez 3 godziny schodząc z tzw. "bon tonu" na szczerą i nieskrępowaną wymianę zdań na wszelkie ( w tym prawie intymne) tematy. Stwierdziła, że tzw. "trudne pytania"
trudniej jest zadawać niż udzielać na nie odpowiedzi. Z prosbą o uśmiech z mojej strony
(o który trudno po tekście o mące) jako pomoc w pokonaniu jej stresu zapytała, czemu jako 37-letni facet mieszkam wciąż z rodzicami ? Argumentowała to ciekawościa i nie chciała, abym traktował to jako krytykę, czy minus pod moim adresem, ale tak to odebrałem. Szczególnie, gdy pod koniec spotkania powtórzyła, że powinieniem mieć świadomość, że dla kobiet może to być zastanawiające i być synonimem braku dojrzałości. Ja uważam, że owszem mieszkam razem, ale żyję "obok" swoim własnym życiem (sprawy osobiste itp), a jedynie wspólne są sprawy tzw. gospodarstwa domowego, jak posiłki, zakupy (nadworny kierowca w rodzinie), ogród itp. Poinformowałem rozmówczynię, że gdybym znalazł tę jedyną, to z całą pewnością nie uszczęśliwiałbym jej charakterkiem swojej "mamuśki" i wyniósłbym się na swoje przedkładając przyszłość z żoną nad urażonych rodziców (którzy i tak będą mnie dalej darzyć rodzicielskim uczuciem). Także nie widzę sensu finansowego demonstracyjnego pójścia "na swoje" jako singiel, gdyż znam osoby. które formalnie są "na swoim", ale de facto tylko nocują, a obiadki w tygodniu i całe weekendy spędzają w "starym gnieździe". Co o tym sądzicie ?
O opinię w poniższej sprawie proszę szczególnie kobiety
Wczoraj dostałem "kosza" od dziewczyny młodszej ode mnie o 6 lat (ma 31), którą poznałem w styczniu w serwisie randkowym, gdy mnie wyrwała do tablicy i która zapadła mi w serce i umysł już na 1-szym spotkaniu (przeszło mi po 1/2 minuty przez mysl, że to może być ta jedyna) ( Dowiedziałem sie, "że z tej mąki nic nie będzie, bo nie ma na dziś uczucia i naszą znajomość widzi w formie koleżeńskiej, ale nie wiadomo co może być w przyszłości". Chyba standardowy tekst często słyszany przez facetów. Rozmawiałiśmy szczerze przez 3 godziny schodząc z tzw. "bon tonu" na szczerą i nieskrępowaną wymianę zdań na wszelkie ( w tym prawie intymne) tematy. Stwierdziła, że tzw. "trudne pytania"
trudniej jest zadawać niż udzielać na nie odpowiedzi. Z prosbą o uśmiech z mojej strony
(o który trudno po tekście o mące) jako pomoc w pokonaniu jej stresu zapytała, czemu jako 37-letni facet mieszkam wciąż z rodzicami ? Argumentowała to ciekawościa i nie chciała, abym traktował to jako krytykę, czy minus pod moim adresem, ale tak to odebrałem. Szczególnie, gdy pod koniec spotkania powtórzyła, że powinieniem mieć świadomość, że dla kobiet może to być zastanawiające i być synonimem braku dojrzałości. Ja uważam, że owszem mieszkam razem, ale żyję "obok" swoim własnym życiem (sprawy osobiste itp), a jedynie wspólne są sprawy tzw. gospodarstwa domowego, jak posiłki, zakupy (nadworny kierowca w rodzinie), ogród itp. Poinformowałem rozmówczynię, że gdybym znalazł tę jedyną, to z całą pewnością nie uszczęśliwiałbym jej charakterkiem swojej "mamuśki" i wyniósłbym się na swoje przedkładając przyszłość z żoną nad urażonych rodziców (którzy i tak będą mnie dalej darzyć rodzicielskim uczuciem). Także nie widzę sensu finansowego demonstracyjnego pójścia "na swoje" jako singiel, gdyż znam osoby. które formalnie są "na swoim", ale de facto tylko nocują, a obiadki w tygodniu i całe weekendy spędzają w "starym gnieździe". Co o tym sądzicie ?